czwartek, 19 grudnia 2019

Pociągi okolicznościowe i pierwsze pstryki

Kiedy w 1994 roku po raz pierwszy chwyciłem za aparat, na celownik od razu wziąłem kolej. Moje pierwsze próby fotografowania kolejowej rzeczywistości były jednak dość mizerne. "Idioten kamera" czyli kompaktowy aparat fotograficzny, którym zaczynałem przygodę z fotografią oraz brak doświadczenia w tej dziedzinie obrodziły w kiepskiej jakości zdjęcia. Szybko poznałem wszelkie mankamenty fotografowania tego rodzaju sprzętem. Brak możliwości ustawienia migawki czy ostrości skutkowały poruszonymi i nieostrymi zdjęciami. Najgorszy był chyba brak kontroli nad kadrem, gdyż aparat tego typu umożliwia wyłącznie patrzenie przez wizjer, a nie obiektyw. Z tego powodu powstawały nieprecyzyjne kadry, na których fotografowany obiekt był za jasny lub za ciemny i często zbyt oddalony. Zdarzyły się nawet pionowe kadry z paskiem od aparatu na pierwszym planie, który majtał się przed obiektywem. Dziś choć śmieję się z tych zdjęć, to mają one dla mnie wartość sentymentalną.

Jednym z pierwszych tematów, który uwieczniłem na kliszy był pociąg specjalny prowadzony parowozem Ok1-359 na trasie Zielona Góra - Bieniów.  Pociąg uruchomiono w sobotę 26 listopada 1994 roku z okazji Dnia Kolejarza, który przypadał dzień wcześniej. Mogło być to również swoiste nawiązanie do przypadającej wkrótce rocznicy uruchomienia pierwszego odcinka linii Zielona Góra - Żary. Niemiecką kolej państwową uruchomiono bowiem już w 1895 roku pomiędzy ówczesną stacją Christianstadt (Krzystkowice) a stacją Benau (Bieniów). W Bieniowie linia łączyła się z dwutorową magistralą Wrocław - Berlin.

O planowanym pociągu dowiedziałem się przypadkiem od kolejarzy ze stacji Nowogród Osiedle, bo nie był on chyba zbytnio reklamowany jako atrakcja dla okolicznych mieszkańców. Jeszcze w 1991 roku spotkać można było w okolicy planowe pociągi prowadzone parowozami, więc takie retro w 1994 roku mogło nie wzbudzać dużych emocji. Dla znawców kolei skład był jednak ciekawy, bo parowóz serii Ok1 z 1917 roku ciągnący dwuosiowe wagony "kowbojki" już dawno zniknął z krajobrazu polskich szlaków. 

W jesienny deszczowy poranek wybrałem się zatem na stację w dawnych Krzystkowicach, aby uwiecznić ten pociąg przy pomocy "małpki". Nie mając żadnego doświadczenia w kadrowaniu, zaaferowany niecodziennym składem, wypstrykałem pół kliszy podczas samego wjazdu na stację. Większość tych zdjęć jest bezwartościowa, choć nawet na takich gniotach można znaleźć coś historycznego. Dopiero po latach zorientowałem się, że na kilku z nich uchwyciłem fragment bocznego toru i rozjazdu, którego dziś nie ma. Już nie pamiętam w jakich okolicznościach został zdemontowany ten tor i odkryłem go na nowo na tych zdjęciach. Kilka klatek, na których widać choć parowóz i skład, wrzucam poniżej






Nawiązując jeszcze do historii linii kolejowej, należy wspomnieć, że w roku 1896 przedłużono ją z Bieniowa do Żar, a cały odcinek Zielona Góra - Żary zaczął funkcjonować dopiero od roku 1904. Za czasów kolei niemieckiej na linii uruchamiano od trzech do pięciu par pociągów osobowych dziennie. W czasie II Wojny Światowej w pobliżu funkcjonowała duża fabryka amunicji Alfred Nobel Dynamit AG z rozległym systemem bocznic kolejowych. Do dziś zachowało się wiele obiektów tego kombinatu w tym bocznica wychodząca ze stacji Nowogród Osiedle, która prowadzi na teren jednostki wojskowej utworzonej częściowo na bazie niemieckiego kombinatu. 

Po przejęciu kolei przez PKP, aż do roku 1958 linia kolejowa podzielona była w sieciowym rozkładzie jazdy na dwie tabele tj. Zielona Góra - Bieniów podlegający Dyrekcji Poznańskiej oraz Bieniów - Żary (Dyrekcja Wrocławska). Od roku 1951 linią zaczął kursować pociąg dalekobieżny Żagań - Warszawa jadący na tym odcinku jako osobowy. Pozostałe pociągi, w ilości nie przekraczającej czterech par, kursowały w relacjach do Żagania i Lubska. W latach 60-ych ponownie podzielono tabelę rozkładu jazdy i odcinek Bieniów - Żary włączono do tabeli nr 358 Żagań - Żary - Lubsko/Zasieki. W latach 70-ych pojawił się nocny pociąg pospieszny Szczecin - Jelenia Góra, który jednak w relacji przeciwnej kursował od Żagania przez Nową Sól. W latach 80-tych ilość połączeń wzrosła do sześciu par dziennie, razem z nadal kursującym pociągiem Żagań - Warszawa Wschodnia. Oprócz dotychczasowych lokalnych połączeń do Żagania i Lubska zaczęto wydłużać niektóre pociągi osobowe w dalsze relacje w tym do Węglińca i Stargardu Szczecińskiego. Od połowy lat 90-ych wprowadzono nowe połączenia pospieszne, dzięki czemu ilość par pociągów wzrosła do ośmiu. Odkąd pamiętam, ruch towarowy skupiał się głównie na obsłudze państwowych przedsiębiorstw w Krzystkowicach i Nowogrodzie Bobrzańskim tj. głównie fabryki domów FADOM, żwirowni i składnicy drewna. 

W roku 1996 wypadała 100-letnia rocznica uruchomienia odcinka Bieniów - Żary. Ważniejszym wydarzeniem było jednak "150-lecie kolei na ziemi żagańskiej". Faktyczne już w 1846 roku kolej dotarła do Żagania poprzez tzw. Odnogę Dolnośląską tj. linię Jankowa Żagańska - Żagań - Głogów. W związku z tymi rocznicami uruchomiono pociąg "retro" relacji Zielona Góra - Żagań - Zielona Góra. Co ciekawe, dwa tygodnie wcześniej wolsztyński skład retro dojechał również do Nowogrodu Osiedle z okazji zielonogórskiego Winobrania. Przebywałem wówczas w Poznaniu i nie widziałem tego pociągu. W pierwszej połowie lat 90. pociągi specjalne "pod parą" były względnie często uruchamiane w ramach kosztów funkcjonowania przedsiębiorstwa PKP. Takiemu podejściu sprzyjał jubileusz 150-lecia transportu kolejowego na ziemiach polskich, w ramach którego zorganizowano m.in. pierwsze skanseny trakcji parowej. Ten najsłynniejszy skansen w Wolsztynie oprócz obsługi regularnego ruchu wystawiał swoje parowozy na pociągi specjalne jeżdżące głównie po terenie Zachodniej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych.

28 września 1996 roku wybrałem się zatem na oficjalne obchody 150 istnienia kolei w Żaganiu, które uświetniał przejazd pociągu prowadzonego parowozem Ok22-31 ze starymi wagonami serii Bi i Ci. Dzięki uprzejmości maszynisty większość trasy udało mi się przejechać na parowozie. W czasach kiedy jazda w budce maszynisty nie stanowiła skomercjalizowanej atrakcji odbyło się to bez żadnych ceregieli. Podczas postojów na stacjach wyskakiwałem w celu uwiecznienia pociągu na zdjęciach. Wówczas już miałem lustrzankę, jednak mankamentem wykonanych wówczas zdjęć jest duże ziarno na czarno-białej kliszy. Fascynacja fotografią wykonywaną przez starszych kolegów skłoniła mnie do eksperymentów z kliszą czarno-białą. W zasadzie używałem jej do uzyskania efektu starego zdjęcia lub zamaskowania współczesnej pstrokacizny. W tym przypadku ukryłem nieco czerwono - żółte flagi Żagania, którymi udekorowano drzwi dymnicy. Z dzisiejszego punktu widzenia, gdy do dyspozycji mam programy graficzne i wszelkiego rodzaju filtry, korzystanie z czarno-białej kliszy było bezsensowne. Tym bardziej, że i tak nie wywoływałem samodzielnie negatywów. Efekt ziarna dodatkowo spotęgowała wysoka czułość filmu.





Na stacji w Żaganiu zorganizowano małą wystawę taboru oraz odsłonięto pamiątkową tablicę na dworcu kolejowym. Ja zdecydowałem się wykorzystać zamieszanie związane z parowozem i udać się za nim do pobliskiej lokomotywowni. Tam nastąpiło jego wodowanie i obrócenie. Zrobiłem zdjęcie parowozu na obrotnicy, a przy okazji w kadrze załapały się żagańskie lokomotywy spalinowe serii SU46 i ST43. Ponadto uwieczniłem szereg przedstawicieli serii ST44, która dogorywała tu już na bocznym torze od kilku lat. W międzyczasie do szopy zjechała SU46-049, którą uchwyciłem przy punkcie tankowania i również na obrotnicy. 





Do domu wróciłem również na parowozie nie wykonując już żadnych zdjęć. Ostatni pstryk wykonałem na stacji Nowogród Osiedle, gdzie pociąg zjechał na bok w celu krzyżowania z planowym osobowym. Kiedy zeskanowałem te zdjęcia po latach, faktycznie wyglądają jak wyciągnięte z jakiegoś kufra na strychu. Również wieloletnie przechowywanie kliszy w zwiniętej rolce odbiło się na jakości skanów. Oczywiście wszystko można poprawić w programie graficznym, ale potrzeba na to nieco więcej czasu.