Każdy hobbysta, od czasu do czasu, otrzymuje zapytania typu: "skąd Ci się to wzięło?". Spotyka to najczęściej osoby o względnie nietypowych zainteresowaniach. Czasem słyszę, że ktoś po prostu zaczął się czymś interesować i w końcu przerodziło się to w hobby. Być może te fascynacje w części z nas tkwią uśpione do czasu tzw. złapania bakcyla. Bywa, że przez dzieje losu nasze zainteresowania w ogóle nie mają szansy na rozwiniecie, a czas na hobby przychodzi dopiero "na emeryturze". Źródeł moich fascynacji upatruję we wczesnej młodości, a wpływ na nie miały z pewnością podróże, ciekawość i obserwacja zmieniającego się otoczenia.
Podczas wakacyjnych pobytów w Poznaniu z ciekawością obserwowałem życie miasta, w tym w szczególności tramwaje, samochody i pracę służb komunalnych. Były to lata 80., więc na ulicach królowały kultowe dziś auta PRL-u. Dla zabawy rozpoznawałem samochody po dźwięku silnika, a wieczorem, po świecących światłach. Co prawda, nigdy nie zostałem fanem samochodów, ale Syreny, Warszawy, Fiaty, Żuki i inne pojazdy z tego okresu darzę wielkim sentymentem. Szczególnie fascynowały mnie nagryzione zębem czasu samochody, pozostawione na pastwę losu na osiedlowych parkingach. Na przełomie lat 80/90 wiele takich wraków zapuszczało korzenie na chodnikach wzdłuż bocznych ulic. Dziś są to często poszukiwane przez kolekcjonerów rarytasy. Jednym z moich ulubionych zajęć było przyglądanie się pracy śmieciarki. Przez wiele lat był to Czechosłowacki sprzęt, a dziś wiem konkretnie - Škoda 706 RTK BOBR, później LIAZ 110. Te podjeżdżające pod blok wozy i praca bębna mielącego śmieci utkwiły szczególnie w mej pamięci, a fascynacja służbami komunalnymi z tego okresu w jakieś części pozostała we mnie do dziś.
Podobnym sentymentem darzę autobusy komunikacji miejskiej, którymi miałem okazję podróżować z babcią "na działkę" w pod-poznańskim Żabikowie. W pamięci pozostał mi obrazek wiśni, które wysypane siłą odśrodkową powstałą na zakręcie, turlały się po całym autobusie. Tym autobusem był kultowy dziś "ogórek" czyli Jelcz 272 MEX z drzwiami otwieranymi pneumatycznie. Pamiętam, że autobusy te dość gwałtownie zniknęły z miejskiego krajobrazu, bo przy mojej kolejnej wizycie w Poznaniu już ich nie było. Znalazłem gdzieś informację, że ostatnie ogórki zjechały z poznańskich ulic w październiku 1985 roku, a rok wcześniej było ich jeszcze 26 sztuk. Znalezienie tej informacji uświadomiło mi jak daleko w dzieciństwo można sięgać pamięcią. Przez kolejne lata na "działkowej" linii nr 56 Górczyn - Żabikowo podróżowałem już tylko Ikarusami 260, które dziś są już chyba równie kultowe co ogórki. Obserwowanie ruchu pojazdów na pętli Górczyn fascynowało mnie tak samo, jak śledzenie pracy śmieciarki.
W roku 1987 przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania w Krzystkowicach. Już pierwszego poranka obudził mnie dźwięk drgającej szyby w moim pokoju. Wpadająca w rezonans szyba w drewnianej ramie okiennej dzwoniła co jakiś czas, a w tle słychać było basowe dudnienie. Widok przez okno ukazał poruszający się wolno pociąg towarowy, który raz po raz wyjeżdżał i chował się na pobliskiej stacji. Blok, w którym zamieszkaliśmy był oddalony około 100 m od stacji kolejowej, a z okna mojego pokoju widać było semafor wjazdowy i odcinek toru na nasypie. Dudnienie, które mnie obudziło, pochodziło od dwusuwowej lokomotywy ST44, przetaczającej każdego dnia wagony towarowe. To chyba od tego momentu moja przygoda z koleją zaczęła się rozwijać na dobre, gdyż większą cześć czasu zacząłem spędzać na pobliskiej stacji Krzystkowice.
Obserwacja ruchu pociągów i sygnałów na kształtowych semaforach była moim pierwszym źródłem wiedzy na temat zasad funkcjonowania kolei. Ulubionym miejscem obserwacji była okolica przejazdu kolejowego przy drodze na Lubsko. Przejazd był zamykany mechanicznie korbą z pobliskiej nastawni, a metalowe drągi rogatkowe (szlabany) posiadały jeszcze charakterystyczną "firankę" zabezpieczającą przed wchodzeniem na tory. Przez około 3 lata mogłem jeszcze obserwować parowozy serii Ol49, które kursowały z lokalnymi pociągami osobowymi z Żagania do Zielonej Góry. Później pojawiły się spalinowe maszyny serii SU46, które regularnie prowadziły pociągi pasażerskie na tej trasie. W ruchu towarowym, do 1994 roku, dominowały wspomniane wyżej ST44, które przywoziły wahadła cementu i wywoziły ostatnie transporty wielkiej płyty z pobliskiego Fadomu. W międzyczasie stację Krzystkowice przemianowano na Nowogród Osiedle. Co ciekawe, szkoła podstawowa do której chodziłem również znajdowała się przy torach, więc w czasie lekcji mogłem obserwować ruch pociągów.
W pierwszej połowie lat 90. podstawowym środkiem transportu w mojej rodzinie był już samochód osobowy Wartburg 353S. Ten charakterystyczny pojazd, o jasnozielonym lakierze, szczególnie utkwił w mojej pamięci, tak jak trasy którymi najczęściej podróżowaliśmy. Chociaż źródeł zainteresowań transportem upatruję we wcześniejszych podróżach pociągiem, to jednak fascynacja kolejowym światem z pewnością narastała poprzez obserwacje jego fragmentów z okna naszego Wartburga.
Celem rodzinnych podróży z Nowogrodu Bobrzańskiego był głównie Poznań lub Leszno, a w okresie wakacji Kołobrzeg bądź Międzyzdroje. Podróżując autem pomiędzy wspomnianymi miastami mogłem obserwować linie kolejowe, które nierzadko biegły wzdłuż drogi. Już wówczas, patrząc na zarośnięte jednotorowe szlaki i pojawiające się gdzieniegdzie semafory kształtowe, wyczuwałem ich drugorzędny charakter. Z czasem nauczyłem się wypatrywać charakterystycznych elementów infrastruktury kolejowej, jak budynki z czerwonej cegły czy słupy teletechniczne, co ułatwiało śledzenie przebiegu takiej linii w czasie jazdy samochodem. Przemieszczaliśmy się głównie po terenie ówczesnych województw: zielonogórskiego, poznańskiego, leszczyńskiego, a w wakacje również gorzowskiego i szczecińskiego, dlatego w pamięci utkwiły mi, typowe dla tego obszaru, fragmenty lokalnych linii kolejowych, na których już wówczas trudno było spotkać jakiś pociąg.
Dziś praktycznie cała wiedza na temat kolei jest dostępna w Internecie, natomiast ja i moi rówieśnicy załapaliśmy się jeszcze na czas, w którym trzeba było samemu kombinować i zdobywać informacje. To były cenne doświadczenia, które pobudzały wyobraźnię i kreatywność. Pierwszym i ważnym źródłem wiedzy była dla mnie stara instrukcja sygnalizacji stosowanej na PKP. Instrukcję E-1 pożyczył mi jeszcze w podstawówce kolega z klasy, którego mama pracowała na kolei. Dzięki tej książce poznałem w końcu znaczenie wskaźników i sygnałów, których wcześniej mogłem się tylko domyślać. Tajniki kolejowego świata zgłębiałem później dzięki książkom zakupionym w antykwariacie oraz z "Parowozika", który do dziś jest wydawany jako miesięcznik "Świat Kolei". W połowie lat 90. do ogólnego zainteresowania koleją doszedł wątek modelarstwa, w tym kolejka w skali H0 firmy Piko, wizyty w Składnicy Harcerskiej w celu nabycia akcesoriów modelarskich oraz pierwsze próby sklejania modeli plastikowych i kartonowych. Ta chęć odwzorowania kolejowego świata w domu, powróciła do mnie po latach.
Z pewnością szaro-bura estetyka PRL-u w jakiś sposób wpłynęła na mój sposób postrzegania otoczenia. Zmiany jakie dokonywały się w latach 90. zwróciły moją uwagę na przemijanie krajobrazu i zmotywowały do chwycenia za aparat fotograficzny. Pewnego razu zauważyłem, że z ulic Poznania zniknęły neony, które uwielbiałem oglądać jadąc wieczorową porą tramwajem po ulicy Głogowskiej. W zamian pojawiały się pstrokate reklamy i szyldy, w tym również na tramwajach, które dotąd były jednolicie zielone. Pociągi przestawały być oliwkowo - szare a zaczynały być kremowo - zielone i czerwone. Z ulic znikały przerdzewiałe wraki Moskwiczy i Warszaw, a pojawiły się kolorowe wozy zza zachodniej granicy. Na fasadach kamienic rozpoczął się wysyp anten satelitarnych...
W czasach przedinternetowych, artykuł "Szlak połamanych semaforów" opublikowany w 1993 roku we wspomnianym "Parowoziku", był dla mnie znakomitym źródłem inspiracji i chyba jednym z większych impulsów do rozpoczęcia fotografowania kolei. Niezwykle sugestywny opis ze stacji Gołdap, okraszony czarno-białymi zdjęciami, rozbudził ciekawość i zmotywował do działania. Za aparat chwyciłem w 1994 roku i od tego czasu w miarę możliwości dokumentuję interesujące mnie obiekty i scenki z kolejowego świata.
Po skończeniu w 1995 roku podstawówki, wybór szkoły średniej był tylko jeden - Technikum Kolejowe w Poznaniu. Pomimo obiekcji rodziców, nawet nie rozważałem innej możliwości, a 5 kolejnych lat spędzonych w poznańskiej kolejówce było dla mnie wspaniałym okresem. W piwnicy szkoły siedzibę miał Poznański Klub Modelarzy Kolejowych, który oprócz modelarzy zrzeszał wszelkich innych pasjonatów transportu kolejowego i komunikacji miejskiej. Tam mogłem nawiązać ciekawe kontakty i dowiedzieć się czegoś więcej. To wówczas odkryłem możliwość udziału w kolejowych imprezach, które dawały szansę fotografowania i przejechania się nieczynnymi już odcinkami linii kolejowych. Stopniowo sam zacząłem podróżować po całej Polsce w miejsca, które miały wkrótce zniknąć z kolejowej mapy. Były to linie lokalne, po których kursowało już tylko kilka pociągów na dzień. Wielu miejsc nie odwiedziłem z niezwykle błahych powodów, czego dziś niezmiernie żałuję. Z pozostałych wypadów pozostały jakieś zdjęcia, których ilość była ograniczana tradycyjną techniką wykonania, a w zasadzie jej kosztami. W czasach przedcyfrowych, bez zabawy w domową ciemnię fotograficzną, jedyną możliwością był zakup kliszy i zlecenie wywołania i odbitek w foto-labie. To zmuszało mnie do oszczędnego dobierania kadrów, a często rezygnacji z pstrykania. Do tego dochodziły błędy w naświetlaniu, wady materiału i sprzętu, które zniszczyły niestety wiele prac, dziś nie do powtórzenia.
Część z wykonanych przeze mnie zdjęć zacząłem od 2004 roku publikować w Internecie. W tym samym czasie powstawało wiele rodzimych stron z galeriami kolejowymi. Nie chciałem wówczas tworzyć kolejnej strony - mieszanki zdjęć z całej Polski, więc postanowiłem skupić się wyłącznie na kolejowym węźle żagańskim tj. mojej najbliższej okolicy. Z racji sporego zagęszczenia niezelektryfikowanych linii kolejowych i królującej tam od lat 90. trakcji spalinowej, nazwałem ten serwis Diesel Eldorado. W ten sposób powstała tematyczna strona, która przez pierwsze lata funkcjonowania zyskała stałe grono odwiedzających. W roku 2016, a więc po 12 latach prowadzenia tej strony stwierdziłem, że formuła strony się wypaliła. Jako epilog tego tematu uznałem fakt rozpoczęcia fizycznej rozbiórki żagańskiej lokomotywowni. Nie oznacza to jednak mojej rezygnacji z publikowania zdjęć, ale zmianę jej formy i rozszerzenie tematyki. O ile w czasach szkolnych i studenckich można było sobie pozwolić na ganianie z aparatem i hobbystyczne tworzenie strony internetowej, o tyle obowiązki rodzinne i zawodowe ograniczają ten czas do weekendów i urlopu. Uznałem, że popularna ostatnio forma szablonowego bloga będzie rozwiązaniem optymalnym, który pozwoli mi na w miarę szybkie wrzucanie zdjęć i treści.
Planuję zatem opróżnić nieco szufladę i podzielić się wspomnieniami z wypadów na sieć kolejową Polski w drugiej połowie lat 90. oraz w pierwszej dekadzie XXI wieku. Część zdjęć będzie znana z wcześniejszych publikacji, dlatego postaram się uzupełnić je komentarzem. Ponadto zamierzam rozszerzyć tematykę o modelarstwo, którym zacząłem się ponownie interesować oraz inne aspekty, dla których wspólnym mianownikiem będą moje Klimaty.
Dziś praktycznie cała wiedza na temat kolei jest dostępna w Internecie, natomiast ja i moi rówieśnicy załapaliśmy się jeszcze na czas, w którym trzeba było samemu kombinować i zdobywać informacje. To były cenne doświadczenia, które pobudzały wyobraźnię i kreatywność. Pierwszym i ważnym źródłem wiedzy była dla mnie stara instrukcja sygnalizacji stosowanej na PKP. Instrukcję E-1 pożyczył mi jeszcze w podstawówce kolega z klasy, którego mama pracowała na kolei. Dzięki tej książce poznałem w końcu znaczenie wskaźników i sygnałów, których wcześniej mogłem się tylko domyślać. Tajniki kolejowego świata zgłębiałem później dzięki książkom zakupionym w antykwariacie oraz z "Parowozika", który do dziś jest wydawany jako miesięcznik "Świat Kolei". W połowie lat 90. do ogólnego zainteresowania koleją doszedł wątek modelarstwa, w tym kolejka w skali H0 firmy Piko, wizyty w Składnicy Harcerskiej w celu nabycia akcesoriów modelarskich oraz pierwsze próby sklejania modeli plastikowych i kartonowych. Ta chęć odwzorowania kolejowego świata w domu, powróciła do mnie po latach.
Z pewnością szaro-bura estetyka PRL-u w jakiś sposób wpłynęła na mój sposób postrzegania otoczenia. Zmiany jakie dokonywały się w latach 90. zwróciły moją uwagę na przemijanie krajobrazu i zmotywowały do chwycenia za aparat fotograficzny. Pewnego razu zauważyłem, że z ulic Poznania zniknęły neony, które uwielbiałem oglądać jadąc wieczorową porą tramwajem po ulicy Głogowskiej. W zamian pojawiały się pstrokate reklamy i szyldy, w tym również na tramwajach, które dotąd były jednolicie zielone. Pociągi przestawały być oliwkowo - szare a zaczynały być kremowo - zielone i czerwone. Z ulic znikały przerdzewiałe wraki Moskwiczy i Warszaw, a pojawiły się kolorowe wozy zza zachodniej granicy. Na fasadach kamienic rozpoczął się wysyp anten satelitarnych...
W czasach przedinternetowych, artykuł "Szlak połamanych semaforów" opublikowany w 1993 roku we wspomnianym "Parowoziku", był dla mnie znakomitym źródłem inspiracji i chyba jednym z większych impulsów do rozpoczęcia fotografowania kolei. Niezwykle sugestywny opis ze stacji Gołdap, okraszony czarno-białymi zdjęciami, rozbudził ciekawość i zmotywował do działania. Za aparat chwyciłem w 1994 roku i od tego czasu w miarę możliwości dokumentuję interesujące mnie obiekty i scenki z kolejowego świata.
Po skończeniu w 1995 roku podstawówki, wybór szkoły średniej był tylko jeden - Technikum Kolejowe w Poznaniu. Pomimo obiekcji rodziców, nawet nie rozważałem innej możliwości, a 5 kolejnych lat spędzonych w poznańskiej kolejówce było dla mnie wspaniałym okresem. W piwnicy szkoły siedzibę miał Poznański Klub Modelarzy Kolejowych, który oprócz modelarzy zrzeszał wszelkich innych pasjonatów transportu kolejowego i komunikacji miejskiej. Tam mogłem nawiązać ciekawe kontakty i dowiedzieć się czegoś więcej. To wówczas odkryłem możliwość udziału w kolejowych imprezach, które dawały szansę fotografowania i przejechania się nieczynnymi już odcinkami linii kolejowych. Stopniowo sam zacząłem podróżować po całej Polsce w miejsca, które miały wkrótce zniknąć z kolejowej mapy. Były to linie lokalne, po których kursowało już tylko kilka pociągów na dzień. Wielu miejsc nie odwiedziłem z niezwykle błahych powodów, czego dziś niezmiernie żałuję. Z pozostałych wypadów pozostały jakieś zdjęcia, których ilość była ograniczana tradycyjną techniką wykonania, a w zasadzie jej kosztami. W czasach przedcyfrowych, bez zabawy w domową ciemnię fotograficzną, jedyną możliwością był zakup kliszy i zlecenie wywołania i odbitek w foto-labie. To zmuszało mnie do oszczędnego dobierania kadrów, a często rezygnacji z pstrykania. Do tego dochodziły błędy w naświetlaniu, wady materiału i sprzętu, które zniszczyły niestety wiele prac, dziś nie do powtórzenia.
Część z wykonanych przeze mnie zdjęć zacząłem od 2004 roku publikować w Internecie. W tym samym czasie powstawało wiele rodzimych stron z galeriami kolejowymi. Nie chciałem wówczas tworzyć kolejnej strony - mieszanki zdjęć z całej Polski, więc postanowiłem skupić się wyłącznie na kolejowym węźle żagańskim tj. mojej najbliższej okolicy. Z racji sporego zagęszczenia niezelektryfikowanych linii kolejowych i królującej tam od lat 90. trakcji spalinowej, nazwałem ten serwis Diesel Eldorado. W ten sposób powstała tematyczna strona, która przez pierwsze lata funkcjonowania zyskała stałe grono odwiedzających. W roku 2016, a więc po 12 latach prowadzenia tej strony stwierdziłem, że formuła strony się wypaliła. Jako epilog tego tematu uznałem fakt rozpoczęcia fizycznej rozbiórki żagańskiej lokomotywowni. Nie oznacza to jednak mojej rezygnacji z publikowania zdjęć, ale zmianę jej formy i rozszerzenie tematyki. O ile w czasach szkolnych i studenckich można było sobie pozwolić na ganianie z aparatem i hobbystyczne tworzenie strony internetowej, o tyle obowiązki rodzinne i zawodowe ograniczają ten czas do weekendów i urlopu. Uznałem, że popularna ostatnio forma szablonowego bloga będzie rozwiązaniem optymalnym, który pozwoli mi na w miarę szybkie wrzucanie zdjęć i treści.
Planuję zatem opróżnić nieco szufladę i podzielić się wspomnieniami z wypadów na sieć kolejową Polski w drugiej połowie lat 90. oraz w pierwszej dekadzie XXI wieku. Część zdjęć będzie znana z wcześniejszych publikacji, dlatego postaram się uzupełnić je komentarzem. Ponadto zamierzam rozszerzyć tematykę o modelarstwo, którym zacząłem się ponownie interesować oraz inne aspekty, dla których wspólnym mianownikiem będą moje Klimaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz